„Fanny Hill” Johna Clelanda

John Cleland, Fanny Hill. Wspomnienia kurtyzany, przeł. Joanna Środa, Vesper, Poznań 2012.

Około roku 1730 niespełna 20-letni John Cleland założył się z ze znajomym Jamesem Boswellem, że napisze powieść erotyczną, w której nie pojawi się żadne wulgarne słowo. Przebywał wtedy w Bombaju w ramach Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej i najwyraźniej się nudził, bowiem szybko stworzył pierwszy szkic. Ostateczną wersję ukończył dopiero w latach 1747-48, gdy za długi odsiadywał wyrok kilkunastu miesięcy więzienia. To właśnie tam narodziła się „Fanny Hill. Wspomnienia kurtyzany” – pierwsza powieść pornograficzna w języku angielskim. Tuż po wydaniu książka niemal natychmiast została oskarżona o obrazę moralności i przez ponad 2 stulecia była oficjalnie blokowana przez cenzurę, funkcjonując na czarnym rynku lub w innych wersjach językowych aż do kultowego wyroku sądu amerykańskiego w 1963 roku, który zezwolił na druk klasyki pornografii.

Okładka amerykańskiego wydania powieści z 1910 r.

Co ciekawe „Fanny” stała się jedną z najczęściej zakazywanych książek w historii, choć jej autor wywiązał się z przyjacielskiego zakładu z nawiązką – w dwóch tomach ponad 200-stronicowej powieści o przygodach angielskiej prostytutki, zawierających aż 50 opisów stosunków seksualnych nie pojawia się literalnie ani jeden „chuj”. Za to zaprzęgnięty zostaje cały arsenał eufemizmów: „machina miłosnego oblężenia”, „żądło rozkoszy”, „wściekłe ostrze”, „wspaniały poruszyciel”, „zwycięski kogut wymachujący skrzydłami na deptanej kokoszce”, by wspomnieć jedynie kilka z 36 określeń penisa. Co więcej, jedno z określeń cipki i zarazem zdrobniała forma imienia bohaterki znajduje się nawet w samym tytule. Dzięki tym stylistycznym saltom dzieło Clelanda do dziś sprawia ogromną lekturową przyjemność.
W XXI wieku „Fanny Hill. Wspomnienia kurtyzany” dorobiła się statusu klasyka – Oxford University Press i Penguin wydały ją w serii poświęconej arcydziełom literatury (taka angielska BN-ka), jest obiektem wielu prac naukowych i pierwowzorem licznych adaptacji filmowych. I to właśnie jedną z nich obejrzałam kiedyś w podstawówce podczas Sylwestra spędzanego w domu ze szkolną koleżanką jako pierwszy film pornograficzny w życiu.

Pierwsza powieść pornograficzna

Choć dziś porno wydaje się mocno skonwencjonalizowanym i dość nudnym gatunkiem, wyobraźmy sobie ten dziewiczy moment w historii literatury angielskiej, gdy – poza spornej jakości tłumaczeniami francuskich XVII-wiecznych utworów – nie istniała tradycja pisania o seksie dla przyjemności. Jak trudne zadanie musieli mieć pierwsi autorzy, którzy chcieli oprzeć fabułę na opisach seksu. Zdawał sobie z tego sprawę Cleland i na początku II tomu przygód wkłada w usta swojej bohaterki, piszącej list do znajomej, następującą autorefleksję:

Imaginowałam sobie w istocie, iż zbrzydzi cię i znuży jednorodność mych przygód i sposobów ich wyrażania – nierozdzielnych, zda się, od tematu, którego sedno czy też fundament jest z samej natury rzeczy odwiecznie jeden i ten sam, bez względu na rozmaitość form i trybów, w jakich się przejawia.

Podstawowym motywem pornografii jest permutacja i porównanie, czyli – używając terminologii muzycznej – temat z wariacjami. Tematem jest oczywiście seks, wariacji miał dostarczyć opis życia kurtyzany (wszak pornografia to pisanie o nierządnicach, porne + graphos). Żeby jednak nie gorszyć opinii publicznej potrzebna była klamra, która występki prostytutki zamknęłaby w dziele, którego główne przesłanie okaże się moralne. Nasza bohaterka okazała się więc z natury cnotliwym i niewinnym dzieckiem, które okrutny los (śmierć rodziców, gdy Fanny ma 15 lat) sprowadził na drogę występku, by po wielu intrygach wynagrodzić szczęściem w postaci małżeństwa z ukochanym mężczyzną. Dzięki takiej konstrukcji czytelnik mógł zasmakować wielu pikantnych przygód bohaterki z najróżniejszymi klientami, a zarazem ukończyć lekturę z przekonaniem, że nie ma nic lepszego niż stare dobre małżeństwo. Hipokryzja? Oczywiście, „Fanny Hill” błyskotliwie pożeniła typowo burżuazyjną moralność, która ucisza seksualność małżeńskim kneblem, z libertyńską swobodą, która ucieka z więzów instytucji w język.

Ilustracja do wydania francuskiego z 1906 roku; Édouard-Henri Avril

Pornograficzność powieści

Cleland nie musiał tworzyć powieści pornograficznej od zera. Kształtująca się w oświeceniu angielska powieść dostarczała wystarczająco dużo wzorców:

List, spowiedź, dialog prostytutek, kryminalny raport, pamiętnik – wszystkie te formy są częścią matrycy dyskursów, z których wyłania się powieść. Należy zauważyć, że każda z tych form ma szczególną ideologiczną funkcję sankcjonowania narracji o konwencjonalnie niemoralnych epizodach. Mając dostęp do listów, spowiedzi, dialogu między przyjaciółmi, czytelnik wchodzi w sferę uprzywilejowanej intymności, a tym samym w nowy rodzaj relacji z postaciami, która jest niezbędna do rozwoju dyskursu powieściowego[1].

Fanny opowiada swoje losy w listach skierowanych do znajomej (prawdopodobnie równie doświadczonej jak ona kurtyzany). Mają one formę pamiętnika (chronologiczność opisu, oddanie szczegółów wydarzeń) i retorykę wyznania (konieczność powiedzenia wszystkiego, nieukrywania niczego przed spowiednikiem). Jest w tym niezamierzona drwina z oświeceniowego zafascynowania filozofią – jej zamiłowaniem do penetrowania głębi ludzkiego bytu. Jest i parodia bildungsroman – powieści, przedstawiającej psychologiczne, moralne i społeczne kształtowanie się osobowości głównego i na ogół młodego bohatera. Z tym, że dla Fanny gestem wtajemniczenia będzie masturbacja a źródłem doświadczeń kolejni seksualni partnerzy i partnerki.

Ilustracja do wydania francuskiego z 1906 roku; Édouard-Henri Avril

Jest jednak coś znacznie istotniejszego – krytyczki feministyczne zarzuciły Fanny, że pod płaszczykiem kobiecej narracji i seksualnej przyjemności skrywa się patriarchalna konstrukcja płci. Bo jak inaczej potraktować pełne zachwytu peany Fanny na cześć męskich członków, jej indyferentność w obliczu gwałtu, przyjemność odczuwaną w zbliżeniach z klientami, przyzwolenie na zniewolenie, czy wreszcie przekonanie, że tylko „tłuczek” może wypełnić „moździerz” bohaterki:

Leżałam więc, dysząc i czekając na nieuchronny najazd, marząc o nim bardziej, niźli się go bojąc, co zdać się może nieprawdopodobne dla podlotka nieledwie trzynastoletniego (…) Rozpiął kamizelkę, a pod pludrami ujrzałam (…) rozkoszny przedmiot mych marzeń, mych snów, mego uwielbienia – pan i władca, członek nad członkami!

Tymczasem krytycy i krytyczki odsłonili konstrukcję typową dla europejskiej powieści. John Berger w „Sposobach widzenia” na przykładzie aktów malarskich zwrócił uwagę, że kobieta niemal od zawsze była traktowana jedynie jako źródło przyjemności dla mężczyzny:

na kobiety się patrzy i równocześnie przedstawia się je w tradycyjnej roli ekshibicjonistek, przy czym ich wygląd zakodowany jest tak, by wywierał silne wrażenie wzrokowe i erotyczne, a o samych kobietach można było powiedzieć, że konotują swój status bycia przedmiotem oglądu[2].

A Laura Mulvey w tekście „Przyjemność wzrokowa a kino narracyjne” pokazała, że modele kulturowej opresji kobiet tkwią znacznie głębiej niż tylko na poziomie treści. Zdaniem Mulvey neutralne z pozoru konwencje, kształtujące większość popularnych form narracyjnych od bajki ludowej do filmu, mają głęboko wbudowane wzorce przyjemności i identyfikacji, które narzucają męski punkt widzenia, gdzie obraz kobiety jest biernym „surowym materiałem dla (aktywnego) spojrzenia mężczyzny”. Chodzi przede wszystkim o wpisany w strukturę narracyjną powieści voyeryzm – Fanny opisuje swoje wydarzenia tak, aby każdy mężczyzna mógł wszystko sobie dokładnie wyobrazić. Seks – choć przebrany w kobiece fatałaszki – przemawia językiem męskiej przyjemności i dominacji, a „słodka przemoc” strukturuje heteronormatywny męski paradygmat. Stąd tylko krok do filmu pornograficznego.

Aż skurczyłam się w sobie, widząc taką potęgę, lecz przecież nie mogłam nie patrzeć nań z przyjemnością, nie mogłam go nie dotknąć i nie upieścić w całej jego długości i objętości dyrygenckiej buławy z kości słoniowej!

To więc nie „Fanny Hill” zdeprawowała klasyczną powieść, ale powieść jako gatunek sama rozwinęła pornograficzne struktury reprezentacji, obecne w niemal każdej konstrukcji kobiecej bohaterki. Mówiąc wprost to nie Cleland obnażył powieść. Powieść była już naga.

Anty-Sade

„Fanny Hill. Wspomnienia kurtyzany” ostatecznego kształtu nabrały w więzieniu, podobnie jak inne klasyczne dzieło pornografii „120 dni Sodomy”, napisane 40 lat później podczas pobytu autora w Bastylii. Tych dwóch pisarzy wydawałoby się więcej dzieli niż łączy. Dzieło Clelanda to produkt hipokryzji burżuazyjnego społeczeństwa. W z pozoru rozwiązłe losy Fanny grubymi nićmi wpisana jest wykładnia obowiązujących dla pewnej klasy wartości, takich jak małżeństwo, majątek, prokreacja i krytyka sodomii (jako „zarazy” mogącej zagrozić cywilizacji), a także kryptowartości – dla utrzymania pozorów monogamicznej rodziny, popiera się funkcjonowanie całego przemysłu domów publicznych, gdzie młodzi chłopcy mogą nabyć odpowiednie doświadczenie, a gustujący w innych formach rozkoszy (batożenie) zrealizować poza domem swoje fantazje. Dzieło Sade’a to konsekwentna krytyka i dekonstrukcja wszystkich burżuazyjnych wartości.

Ilustracja do wydania francuskiego z 1906 roku; Édouard-Henri Avril

Ideałem Clelanda jest heteronormatywny seks między zakochanymi małżonkami, co dla Sade’a stanowi najbardziej pogardzaną formą seksualności! A tak krytykowane w „Fanny Hill” stosunki sodomiczne są dla twórcy „Filozofii w buduarze” realizacją ludzkiej wolności czyli kwintesencją człowieka suwerennego. Dzieje Justyny czy Julietty mają ambicje filozoficzne, dzieje Fanny – przede wszystkim komercyjne, itd. itp.

Z drugiej strony ani Cleland ani Sade nie naśladowali ani tym bardziej nie zachęcali do naśladowania swoich bohaterów. Wykorzystali literaturę do rozwijania pewnych możliwości ludzkiej kondycji, pokazując bezpieczną drogę obcowania z występkiem dla czystej wiedzy o ludzkiej naturze (Sade) lub dla przestrogi i dokonania właściwego wyboru (Cleland). Są pornografami, a pornografia zakłada dystans – niezależnie od paradoksalnej próby zniesienia granicy ciało-język nie możemy stać się bohaterami pornotopii. Celem nie jest więc edukacją ciała, ale rozumu (Sade) lub duszy (Cleland). Pornografia to nie sztuka kochania. Pornografia nie jest też substytutem seksu, marną namiastką frustratów do lektury jedną ręką. Pornografia jest literaturą.

***

W 1986 roku przedstawiono finalny raport amerykańskiej komisji ds. pornografii, w którym pojawiło się sformułowanie, że pornografia „nie jest portretem seksu, dyskusją o seksie, ale po prostu samym seksem [but simple sex itself]”, co jest oczywiście bzdurą. To tak jak powiedzieć, że film na pornhubie to prawdziwy seks. Literatura i sztuki wizualne to domeny reprezentacji. Historia pornografii jest jednak historią neutralizacji tego medium, uczynienia jego języka i konwencji czymś transparentnym. Czytanie klasyki gatunku pozwala dostrzec, jak te konwencje się kształtowały.

Wracając jednak do samej „Fanny Hill”, John Cleland okazał się dość konwencjonalnym powieściopisarzem, ale świetnym stylistą. Do dziś jego eufemizmy – pomimo niezamierzonego komizmu – cechuje niezwykła energia, która sprawia, że ponad 200-stronicowe porno czyta się ze szczerą przyjemnością. A „Fanny Hill” – niezależnie od ideologicznych uwarunkowań i moralnych nawiasów – przywołuje tę podstawową celebrację przyjemności seksu („samej poezji”).

 

Ocena: 9/10

 

[1] http://ecf.humanities.mcmaster.ca/wp-content/uploads/sites/15/2015/09/simmons.pdf

[2] L. Mulvey, Do utraty wzroku. Wybór tekstów, red. K. Kuc, L. Thompson, Kraków 2010.

Dodaj komentarz

*

Za dużo tekstu?Więcej obrazków znajdziesz na Facebooku