Gabriela Wiener, Seksografie. Reportaż uczestniczący o pokusach i pragnieniach, Prószyński i S-ka, Warszawa 2020.
To kolejna (po tej i tej) książka typu „z kamerą wśród zboczków”, wydana ostatnio na polskim rynku, w której autorka/dziennikarka/pisarka zapuszcza się w piekielne kręgi ludzkich perwersji i nam niewiniątkom opowiada, co szokującego tam zobaczyła. Ponownie poznajemy więc planety swingersów, poliamorystów, domin, transseksualistów, seksualnych guru, czy adeptek kobiecej ejakulacji (#toniesiki lub #notpee). Po raz kolejny zdumiewamy się jak dziwny jest ten świat i zastanawiamy do czego musiała posunąć się autorka, by umożliwić nam wgląd w to zakazane uniwersum. Jak choćby podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmu Erotycznego w Barcelonie, gdzie weszła na scenę, by dać się wychłostać znanej dominie:
Jej ochroniarze ustawiają mnie na środku sceny jak posąg. Jestem sparaliżowana, bardziej strachem scenicznym niż lękiem przed bólem. Monique mówi do publiczności, coś objaśnia. Nie wiem co, ale mówi o mnie, tego jestem pewna. Że jestem uległa. Że mnie wychłoszcze. Nie widzę publiczności, na szczęście oślepiają mnie światła. Niewolnik o sinych jajach kuca u mojego boku.
Formuła cokolwiek zdarta, niemniej wciąż ekscytująca tak dla programu telewizyjnego jak i szanującego polskiego wydawnictwa. Tym razem jest jednak nieco inaczej, choć nie dlatego, że autorka dociera do jakichś wyjątkowo skandalizujących przypadków albo dostarcza nam jeszcze bardziej „klinicznie śmiałych” opisów seksu, ale dlatego, że w nieco innym stopniu niż byśmy się tego spodziewali obnaża siebie.
Reportaż gonzo
Barbara Wiener, chillijska dziennikarka, zamieszkała od lat w Hiszpanii, specjalizuje się w literaturze non fiction, która nie stroszy się w piórka obiektywizmu jak to często przypisują sobie polscy reportażyści, a więc nie stroni od autorskiego spojrzenia, własnych opinii i emocji. Wprost przeciwnie – wraz z ubraniem pozbywa się uczonego „szkiełka i oka”, by po chwili tarzać się w smole i pierzu każdego z opisywanych światów. Jeśli więc pisze o chilijskim seksualnym guru i jego sześciu żonach, to zamieszkuje z nimi w haremie, korzystając ze wszystkich dobrodziejstw stołu i łoża. Jeśli docieka, czy kobieca ejakulacja istnieje, to rozkracza się przed instruktorem i organoleptycznie sprawdza, jaka substancja kryje się w żeńskim ejakulacie. Jeśli interesuje się transseksualnymi seks workerkami w Paryżu, to udaje się wraz z nimi do Lasku Bulońskiego, a jeśli zajmuje się kwestią dominacji i uległości – to na targach erotycznych daje się na scenie wysmagać biczem słynnej dominie.
„Patrz, kto idzie”, rzuca J. Istotnie, widzimy nauczycielkę matematyki i jej męża, Piernikowego Ludzika, którzy wchodzą do środka i szybciutko lokują się obok nas. Ona robi fellatio mężowi i kiedy osiąga cel w postaci wyprężonego członka, nadziewa się na niego, kolebiąc supercyckami i ujeżdżając go płynnie. J sięga piersi nauczycielki, a ja w tym czasie pieszczę ustami jego penisa. Piernikowy Ludzik korzysta z należnego mu prawa i wyciąga ku mnie ręce Chwyta moje cycki, a ja chwytam cycki jego małżonki. Wszyscy garniemy się do cycków psorki. Z rozmysłem siadam na piersi mężczyzny plecami do niego, twarzą w twarz z nauczycielką, która ugina się pod natarciem J wchodzącego w nią od tyłu. Piernikowy Ludzik nie traci czasu i już masturbuje mnie swoimi palcami kierowcy ciężarówki, doprowadzając mnie po chwili do orgazmu. Jestem wdzięczna za tyle dowodów bezinteresownej czułości. Rozstajemy się bez pożegnania.
Takie pisarstwo ma oczywiście swoich patronów – od literatury gonzo po iberoamerykańskie crónica (w których dawni kolonizatorzy opisywali podbijane przez siebie lądy) – niemniej u Wiener wynika to chyba bardziej z feministyczno-genderowego rodowodu i ponowoczesnej etyki. W swoim pisarskim dekalogu, który umieszcza w przypisach książki, deklaruje m.in. „wystrzegaj się turystycznego spojrzenia na życie innych, malowniczości, traktowania ludzi jako miłych freaks, którzy otwierają ci podwoje swojego egzotycznego świata” albo „idź tam taka, jaka jesteś naprawdę, po prostu, bez przebrania, bez legitymacji wścibskiego dziennikarza, pod własnym imieniem Gabriela, i posmakuj tego, o czym opowiadasz”. I mówiąc szczerze, czytając jak mieszanych uczuć doświadcza podczas zabawy w swingerskim klubie w Barcelonie, mam poczucie zazdrości, że ja tak nie potrafię, że nie odważyłabym się na taką szczerość.
Obnażenie
Dlatego jest tak ważne, bym upubliczniając życie i doświadczenia swingersów, odsłoniła również własną intymność. Niech ujrzą światło dzienne moja nagość, śmieszność, moje lęki i kompleksy, moja zazdrość, ale również moja ciekawość, moje fantazje i moja chorobliwa fascynacja. Powiedzmy, że jest to cena, jaką trzeba zapłacić za bycie świadkiem i stroną; jeśli mam w to wejść, muszę iść na całość, do końca, i prawie wszystko, co mówię o swingersach, mogłabym powiedzieć o sobie samej. Ktoś mógłby zauważyć, że ten reportaż opowiada bardziej o mnie niż o swingersach. I nie pomyliłby się zbytnio.
Bo czego tak naprawdę boimy się obnażyć, gdy zdajemy się na innych odważniejszych wysłanników w rejony zmysłowych rozkoszy? Czym ryzykujemy, gdy przyznamy się do realnych seksualnych doświadczeń, bardziej przypominających amatorskie wideo niż produkcje HD produkowane w Sillicon Valley? Co takiego się stanie, gdy przyznamy, że uprawialiśmy nienormatywny seks?
Wiener uprzedza potencjalne ciosy i sama raportuje o wszystkich swoich słabościach, lękach, kompleksach, niedoskonałościach. Postępuje dokładnie odwrotnie niż odziani w garnitur erudycji zdystansowani dziennikarze, którzy niezależnie jak bardzo nurzają się w opisywanej tematyce, zawsze pozostają idealnie czyści. Już na wstępie autorka „Seksografii” przyznaje, że wygląda jak „świeżo pojmana autochtonka z amazońskiej puszczy”, wylicza obwisłe piersi, owłosione i pulchne pachy, owłosiony odbyt, pokryty rozstępami brzuch. Sprawozdaje sytuację rodzinną, liczbę aborcji, biografię zawodową, niemal stan portfela, tak jakby chciała się zabezpieczyć przed prasą bulwarową. Albo jakby wyznaniem „jestem brzydka”, odpierała wszystkie potencjalne ataki trolli, piszących mało wyszukane inwektywy pod każdym artykułem w internecie. Wiener wszystko, co złe, pisze o sobie sama. A skoro ma to już za sobą, może zająć się właściwym tematem jej reportaży.
Seksografie
„Seksografie” to teksty, które złożyły się na trzy autorskie książki Wiener, dotyczące całego spektrum seksualności człowieka – od pikantnych obserwacji uczestniczących po opowieści dotyczące własnego ciała, relacji miłosnej (trójkąt małżeński z mężczyzną i kobietą), macierzyństwa, relacji z ojcem czy … spotkania z Isabel Allende. Ten szeroki zakres bardziej odpowiada prawdziwemu obrazowi seksualności niż ten, jaki daje współczesne porno. Bo by opowiedzieć o współczesnej relacji, miłości, seksie i rodzaju ludzkim w XXI wieku, w czasach oddalonych „lata świetlne od rewolucji seksualnej z lat siedemdziesiątych”, nie wystarczy sportretować kilku freaków.
Czego dowiadujemy się dzięki Wiener? Przede wszystkim tego, że nasze seksualne biografie podobnie jak i nasze tożsamości są coraz bardziej rozmyte, płynne i poddane przypadkowi, zmiennym rytmom i ciągłym zmianom. Możemy być pewnymi siebie wyemancypowanymi feministkami, a zarazem pragnąć choć przez chwilę znaleźć się w haremie i wraz z innymi żonami seksualnego guru przygotowywać dla niego obiad. Nie ma w tym sprzeczności, jak niegdyś w sporach konserwatywnych kobiet i feministek II fali. Możemy być etycznymi swingersami, uczciwie negocjującymi cielesne transakcje ze swoim mężem, jak i z zamiłowaniem oddawać się niewierności. Możemy próbować doświadczać, jak wygląda życie transeksualnych seks workerek w Paryżu, a zarazem borykać się z wyrzutami sumienia, że zostawiliśmy w domu niemowlę. Możemy tarzać się w rozpuście i pragnąć monogamii. Wszystko to składa się na jedną, a nie wiele seksualnych biografii współczesnego człowieka. Tego wszystkiego doświadczyła Wiener. I zrobiła to, byśmy i my byli choćby odrobinę bardziej tolerancyjni i otwarci. Również dla siebie samych.