François-Timoléon de Choisy , Pamiętnik opata de Choisy przebranego za kobietę, Reporter, Warszawa 1992.
Mamy XVII wiek. We Francji rządzą Burbonowie. Dwór w Wersalu jest salonem mody i etykiety dla całej Europy, a Paryż – centrum kulturowym i architektonicznym świata. Młoda wdowa, Hrabina des Barres przybywa do Crespon, francuskiej prowincji w poszukiwaniu domu. Szybko znajduje przyjemne gniazdko, gustownie je urządza i zaczyna pokazywać się w okolicy, wywołując ogromne wrażenie swoimi szykownymi kreacjami, stengierkami i kornetkami prosto ze stolicy. Szybko zaprzyjaźnia się z proboszczem i lokalnymi oficjelami. Urządza gustowne kolacje i zaprasza w swoje skromne progi młode dziewczęta z okolicy, by nauczyć je właściwego czesania i makijażu. Zanim zaczniecie ziewać, warto dodać, że Hrabina jest biologicznym mężczyzną. Mężczyzną, który przebiera się za kobietę. O czym – dodajmy – wszyscy wiedzą. A „Pamiętnik…” jest autentycznym świadectwem transwestyty, którego istnienie potwierdza większość historyków, i który w późniejszym okresie swojego życia przyjął święcenia kapłańskie.
Dom nasz przedstawiał się zresztą nader statecznie; prócz owej niewielkiej słabostki, jaką miałem, że chciałem uchodzić za kobietę, nie można mi było nic zarzucić.
Francois Timoleon de Choisy
Francois Timoleon de Choisy – szerzej znany jako opat de Choisy – był francuskim arystokratą, którego matka przebierała za dziewczynkę do 18 roku życia. Czyniła tak, pragnąc zapewnić mu przyjaźń i względy królewskiego brata, Filipa Orleańskiego, transwestyty i homoseksualisty, którego fascynacja kobiecością była podsycana przez dwór, aby osłabić ewentualne pretensje do tronu. Podobnie Choisy, funkcjonował na salonach jako kobieta, choć wszyscy zdawali sobie sprawę z jego płci biologicznej. Rzecz trudna do wyobrażenia dzisiaj, w dobie barokowych przebieranek, gier, trompe l’oeil nie była odosobniona. A de Choisy nawet po śmierci matki już jako dorosły mężczyzna nie zrezygnował z rozbudzonej namiętności do makijażu, efektownych damskich strojów, ozdób i gadżetów, ba, doprowadził ją do perfekcji i zyskał poklask otoczenia.
Bardzo mi się przyglądano: mój strój, suknia, diamenty, nowość – wszystko przyciągało uwagę. Po mszy przeszłyśmy szpalerem, by wsiąść do karety, i słyszałam jak wśród tłumu liczne głosy mówiły: „To piękna kobieta”, co sprawiło mi wielką przyjemność.
Jego zapiski to pamiętnik crossdressera, który czytelnikowi odsłania tajemnice swojego buduaru. I o ile dziś transwestyta może zupełnie swobodnie funkcjonować zaledwie w nocnych klubach czy na paradach równości, o tyle de Choisy w XVII wieku prezentował się jako kobieta tak na salonach jak i w kościele, prowadził dom na francuskiej prowincji, podejmował gości i ich rewizytował. Znanych transwestytów było w tym czasie więcej. W XVIII wieku od nazwiska Chevaliera d’Eona, najbardziej znanego crossdressera w Europie, jednocześnie robiącego karierę w dyplomacji i szpiegostwie, zaczęto transwestytyzm określać mianem „eonizmu”. Zaś przyjętej dziś nazwy „transwestytyzm” użył dopiero w 1910 roku Magnus Hirschfeld, znany w berlińskiej subkulturze gejowskiej jako Ciotka Magnesia.
Wracając jednak do opata de Choisy mamy do czynienia z transwestytyzmem podwójnej roli. Satysfakcja czerpana jest z czasowego wejścia w rolę przeciwnej płci, ze stworzenia przekonującego wizerunku kobiety (a nie faceta w przebraniu), a nawet – wizerunku kobiety najbardziej atrakcyjnej, która ze względu na swoje wyrafinowanie i smak staje się obiektem pożądania. Nie chodziło więc o bycie kobietą (słaby realizm), ani też o przerysowanie typowe dla drag queen (hiperrealizm), ale o grę – uczynienie z kobiecości kategorii płynnej, kulturowej, symbolicznej. Czym bowiem jest kobiecość, jeśli wyrafinowany mężczyzna może być bardziej kobiecy niż „naturalna” kobieta? W tym sensie na kilka wieków przed odkryciem płci kulturowej, de Choisy zaprezentował performatykę płci w działaniu.
Thomas Stewart – Chevalier d’Eon
Co więcej autor „Pamiętnika” nie tylko zawłaszczał sobie kobiecość, stając się najbardziej pożądaną „kobietą” w środowisku, dyktując mody, pouczając otoczenie i biorąc sobie na przyuczenie kolejne uczennice. On również podważył męskość, przebierając swoje wychowanki za chłopców, by po takim rozdaniu ról płciowych, przejść do kolejnego aktu. A było nim sprawdzenie, jak daleko posunie się społeczna aprobata w zakresie już nie tylko estetyki, ale też moralności. Pytanie, czy jeśli lis przebierze się za kurę, będzie mógł zostać w kurniku? Albo – jak spyta inny bajkopisarz – jaki może mieć cel wilk, przebierając się za miłą starszą panią i czekając w łóżku na młode dziewczę?
Pocałowałem dziewczątko trzy lub cztery razy z wielką przyjemnością, ułożyłem ją całą między moimi nogami i bardzo ją pieściłem, z początku nie odważała się odpowiedzieć na moje pieszczoty, lecz wkrótce nabrała śmiałości, tak że niekiedy zmuszony byłem powiedzieć jej, by dała mi spokój.
Czy „prawdą” barokowej gry okazała się prawdziwa męska natury? To zbyt proste. Zamiast rozbieranek czy striptease’u mamy tu wyrafinowane rytuały ubierania. W miejsce tradycyjnej męsko-damskiej gry otrzymujemy zwielokrotnienie ról (mężczyzna przebrany za kobietę uwodzi dziewczynki w przebraniu chłopców). Miast intymnej sceny – publiczny spektakl, w którym wydarza się finałowy akt inscenizacji. De Choisy był heteroseksualnym samcem, ale przede wszystkim – barokowym crossdresserem. Czy tyle warstw to jednak jeszcze porno? Tak, jednak nie ze względu na świecącą goliznę, ale klasycznie rozumianą perwersję (zaspokojenie popędu płciowego w sposób nienaturalny, niezwykły). W tym sensie „Pamiętnik …” to wisienka na torcie literatury porno, wyborny makaronik, pralinka. Lecz docenią go smakosze o bardziej wytrawnym guście.