Remigiusz Ryziński, Moje życie jest moje, Wołowiec 2020.
Nowa publikacja Wydawnictwa Czarne to turystyczny przewodnik po świecie innych rozkoszy. Albo polskie seksobiografie – zbiorowy portret swingersów, naturystów, par BDSM, miłośników chemsexu, członków Zbiornika i Fatlife, wyjadaczy z Grindra i Tindera, a także bywalców pornograficznego klubu Bizzariusz.
W rolach głównych
Emma na oczach swojego męża Karola oddaje się w klubie siedmiu nieznanym mężczyznom. Marek jest słynnym w społeczności gejowskiej kochankiem – uczestnikiem kilkugodzinnych maratonów seksu i chemii. Julita zdradza męża z Markizem, mężczyzną, który wprowadził ją w arkana dominacji i uległości, a teraz prosi by nasikała w kącie na ręcznik. Rafał organizuje dla swojej żony bulla – młodego byczka, który zaspokoi jej ogromny apetyt seksualny na jego oczach, chyba że ukochana każe mu opuścić w tym czasie mieszkanie. Fatima to dominatrix, która w swojej ofercie dla uległych proponuje kontrolę orgazmu, piss, klamerki, fisting analny, gwałt wibratorami czy tortury genitaliów.
Każda z historii opowiada o seksualnych zwyczajach, upodobaniach i motywacjach naszych rodaków i rodaczek. Ludzi, których raczej nie znamy w realu ani nie spotykamy w telewizji śniadaniowej, choć to członkowie naszej społeczności, przykładni mężowie, matki dzieciom, koledzy z korporacji, dziewczyny z sąsiedztwa. W książce prezentują się bez osłonek, przemawiają językiem seksualnych subkultur i obnażają, co niejednego czytelnika może wpędzić w konfuzję.
Dyskretny autor
Narrator bez oceniania czy pogłębionej analizy, bez szukania wyjaśnień czy budowania kontrowersji, oddaje przestrzeń swoim bohaterom i bohaterkom. Co jakiś czas zaznacza wprawdzie swoją obecność – przemyka niepostrzeżenie przez imprezę swingersów czy plażę naturystów w Chałupach – ale w gruncie rzeczy nie wiemy, co tam robi? Czy jak inni uczestnicy jest rozebrany, bierze udział w akcji, czy też ukryty za figowym listkiem reportażysty przygląda się zza winkla? Mnie to pytanie nurtowało przez całą lekturę.
Już we wstępie Ryziński wspomina, powołując się na Foucault, że seksu nie należy tłumaczyć, należy go po prostu „robić, uprawiać, praktykować, ale także – przeżywać”. Sam jednak przyjmuje rolę tego, kto opowiada, kto – choć przebywa w kręgu wtajemniczonych, choć jest kuszony, zapraszany do wspólnej rozkoszy – pozostaje na zewnątrz. Może nie chłodny, ale zaledwie zarumieniony (jak niegdyś Gay Talese w „The Neighbour’s Wife”).
To nie jest reportaż gonzo
W opisywanej tematyce bardziej zasadna wydaje mi się droga, w której autor w pełni uczestniczy w opisywanym świecie nie tylko jako obserwator, ale aktywny uczestnik. Albo uczestniczka, bo to kobiety od niedawna odświeżają szlaki reportażu gonzo. Emily Witt wzięła udział w kursie medytacji orgazmicznej. Gabriela Wiener zamieszkała z peruwiańskim seksguru i jego 6 żonami. Joanna Jędrusik opisała swoje życie na Tinderze. Te pisarki – w przeciwieństwie do eleganckich panów – nie tylko zapuściły się w pewnego rodzaju „z kamerą wśród zwierząt”, ale na swojej skórze sprawdziły jego zasady. Własnym ciałem zaświadczyły o cielesnych rewelacjach. Czy rola podglądacza – reportażysty ma nam coś do powiedzenia w tematyce tak bliskiej skóry?
Jednak obok grupy miłośników seksu – wszelkiego rodzaju seksoholików, nimfomanek, zboczków i perwertów, którzy praktykują seks, istnieje druga grupa ludzi, którzy wolą czytać/oglądać, jak robią to inni. Ci pierwsi łapczywie i bezwstydnie eksplorują wszelkie możliwości cielesnego ekscesu, tworzą tajne grupy i społeczności, prowadzą sekretne życia podporządkowane seksualnym przygodom, ale zwykle zostają niemi. Z kolei ci drudzy beznamiętnie i obiektywie obserwują ekscesy pierwszych, katalogują i opisują ich przeżycia, publikują naukowe artykuły, dysertacje, książki i podcasty, mówią: „seksualność” i „transgresja”, próbują wyrazić to, czego tamci doświadczyli. Ci pierwsi szukają rozkoszy, spełnienia, rozładowania lub władzy. Ci drudzy wierzą, że w seksie kryje się coś więcej niż przeżycie – jakaś Prawda. Tym pierwszym poświęcona jest książka Remigiusza Ryzińskiego pt. „Moje życie jest moje”. Tym drugim jest jej narrator/autor. Ale w pewnym sensie wszyscy nimi jesteśmy.
Podglądam, więc jestem
Bo w sumie, dlaczego interesują nas seksualne życiorysy innych? Czemu nadstawiamy ucha przy stole, gdy ciotka opowiada o puszczalskiej sąsiadce, podglądamy celebrytów na pudelku, wysłuchujemy ekscentrycznych bohaterów w perukach w talk showach czy właśnie czytamy kolejny reportaż ze świata nienormatywnego seksu? Jest w tym jakieś głęboko wpisane w naszą kulturę przekonanie, że w seksie tkwi jakaś prawdziwsza prawda, wiedza tajemna, nagie oblicze naszych relacji i naszego społeczeństwa. Jednocześnie wolimy o tym porozmawiać, poczytać, poplotkować czy poszeptać niż po prostu zanurzyć się w samym doświadczeniu. Dlaczego? I właśnie to pytanie, a nie najbardziej pikantne historie polskich swingersów, zostanie we mnie po lekturze tej książki. I lekki niedosyt, jakby autor mając do czynienia z całym bogactwem seksualnych doświadczeń, zdecydował się zamoczyć tylko czubeczek.