Robot Sex. Social and Ethical Implications

 

John Danaher and Neil McArthur (edit), Robot Sex. Social and Ethical Implications, The MIT Press, 2018.

Ledwo pierwsze zrobotyzowane sekslalki trafiły do masowej produkcji, oferując poza silikonowymi otworami, również twarz zdolną wyrazić kilka reakcji oraz syntezator mowy umożliwiający rozmowę, świat Zachodu zalała fala publikacji.

Czy seksroboty zastąpią prawdziwych ludzi? Czy umożliwią zachowania, które wcześniej były społecznie nieakceptowane? Czy doprowadzą do dehumanizacji seksu i zwiększenia przemocy seksualnej? Czy wręcz przeciwnie – zapewnią intymne towarzystwo ludziom samotnym, osobom z niepełnosprawnościami lub zniedołężniałym? Czy wpłyną na tradycyjne związki, instytucję małżeństwa jako taką, czy też będą wykorzystywane jedynie przez mniejszości, takie jak przestępcy seksualni? Pytań jest wiele, a pierwsze znamiona histerii nie ułatwiają odpowiedzi.

Robot sex studies

Dlatego wykładowcy akademiccy John Danaher i Neil McArthur zebrali i opracowali zbiór tekstów różnych naukowców, którzy w swojej pracy badawczej mierzą się ze społecznymi, etycznymi i ekonomicznymi inklinacjami popularyzacji seksrobotów. Książkę wydało MIT, które jako uczelnia przoduje w rozwoju sztucznej inteligencji i automatyki robotów, zatem wiedzcie, że coś się dzieje.

Na pytanie o przyszłość seksrobotyki, autorzy odpowiadają z umiarkowanym optymizmem. Odżegnują się zarówno od krytyków, takich jak Kathleen Richardson z De Montfort University, autorki kampanii „Nie dla robotów seksualnych”, jak i od hurraoptymistycznych zapowiedzi twórców lalek jak David Levy, autor „Love and Sex with Robots”. Postulują raczej sceptycyzm, regulację i normalizację.

Choć widzą ogromny potencjał seksmaszyn np. jako partnerów seksualnych dla osób samotnych, to każdy z przypadków możliwego użycia obwarowują pewnymi zastrzeżeniami. Nie są w tym szczególnie odkrywczy, ale “Robot Sex” to jedno z pierwszych tego typu kompletnych i systematycznych opracowań, a więc  lektura obowiązkowa dla projektantów i użytkowników. Jeśli ktoś ma wątpliwości, niech odpowie na poniższe pytania.

Czy robotom należą się jakieś prawa?

Biorąc pod uwagę niskie zaawansowanie istniejących seksrobotów, z fenomenologicznego punktu widzenia bliżej im do tostera niż do człowieka. Pytanie o prawa seksualne tostera brzmi poniekąd dziwnie.

Gdy Karel Čapek użył po raz pierwszy terminu „robot” w 1921 r. The Rossom’s Universal Robots”, miał na myśli mechanicznego niewolnika, którego nazwa miała źródłosłów w terminie robota”. Oto współcześnie we wspaniałym zachodnim świecie, w którym formalnie zniesiono niewolnictwo, nadarza się szansa na stworzenie nieludzkiego niewolnika, który spełni wszystkie nasze zachcianki, niczego nam nie odmówi, a także nie będzie zbyt wiele kosztował. A skoro będzie czyjąś własnością, to będzie można zrobić z nim wszystko. Nawet zniszczyć.

Czy z robotem można zrobić wszystko?

Słowo niewolnik” nie jest może fortunne, ale przecież nikt go nie będzie używał. Skoro żadne żywe stworzenie nie ucierpi, a „tostera” nie da się wykorzystać, molestować czy pobić, to wszystkie te terminy stracą swoją rację bytu w kontekście seksu z robotami.

Some may look forward to being able to do with their robotic partner whatever they want to without being restricted in any way by morality or by what their partner happens to like and dislike.

Autorzy książki z różnych perspektyw poruszają ten temat, zwracając uwagę na różne wątpliwe aspekty takiej „niewolniczej” relacji. Prawnie istnieje kategoria „przestępstwa bez ofiar”, która może znaleźć zastosowanie w przypadku nieakceptowalnych społecznie aktów, które nie wiążą się jednak z realną szkodą innej osoby. Warty rozważenia jest również argument symbolicznej konsekwencji (John Danaher), który zakłada, że nawet jeśli brutalny seks z robotem nikogo nie krzywdzi, może on generować szkody społeczne, jak uprzedmiotowienie partnera seksualnego jako takiego czy symbolizować lekceważenie i/lub pogardę wobec normy konsensualności seksu w relacjach międzyludzkich.

Czy powinny powstać specjalne seksroboty dla przestępców seksualnych?

W 2014 roku na konferencji robotycznej Ronald Arkin, dyrektor Mobile Robot Lab z Georgia Institute of Technology, zasugerował że roboty zaprojektowane i zaprogramowane na podobieństwo dzieci, mogłyby być produkowane dla pedofilów, analogicznie jak metadon przepisuje się narkomanom.

Cztery lata wcześniej Diamond udowodnił, że odkąd produkcja i dystrybucja pornografii dziecięcej (wygenerowanej komputerowo) przestała być w Czechach przestępstwem zmalała liczba przestępstw seksualnych. A skoro wiemy, że pedofilia jako zaburzenie nie jest uleczalna, a liczba ofiar przestępców seksualnych pomimo rozlicznych działań prewencyjnych nie maleje, to może właśnie znaleźliśmy rozwiązanie? Skoro żadne dziecko nie ucierpi, a parafil będzie miał do czynienia z czymś, co traktujemy jak toster, to w czym problem? Czy jednak na podstawie tego jednego badania, możemy dokonać tak ryzykownej długofalowo decyzji? Czy możemy być pewni, że seksroboty zastąpią realne ludzkie obiekty? A może będzie to dopiero możliwe, gdy będą prawie nie do odróżnienia od ludzi? Itd.

Czy seks z seksrobotem to zdrada?

W ankiecie, przeprowadzonej przez jednego z autorów na amerykańskiej grupie badawczej, okazuje się, że 42% ankietowanych uznało, że seks z robotem będzie zdradą, zaś 31% było przeciwnego zdania. Jeszcze kilka lat temu proporcje byłyby odwrotne.

Cóż, ludzkość zaczęła uświadamiać sobie pewne atrybuty robotów. Jak błyskotliwie napisał jeden z największych zwolenników seksrobotyki, Hank Pellissier, były dyrektor Institute for Ethics and Emerging Technologies:

Sexbots will never have headaches, fatigue, impotence, premature ejaculation, public lice, disinterest, menstrual blood, jock strap itch, yeast infections, genital warts, AIDS/HIV, herpes, silly expectations, or inhibiting phobias. Sexbots will always climax when we climax if we press that little button on their butt.

Wtóruje mu David Levy, który – niczym XXI-wieczny Herbert Marcuse – prognozuje uwolnienie erosa (dzięki nowym możliwościom, jakie daje robotyka). Robokochanek – poprzez system czujników i pomiarów – będzie mógł nie tylko zostać zaprogramowany, by dostarczyć wymarzoną i spersonifikowaną przyjemność, ale również nową wiedzę zmagazynować w chmurze i udostępnić innym maszynom czy chętnym ludziom. A także dzięki maszynowemu uczeniu, prześcignąć ludzkie wątłe siły. Levy wieszczy powrót ars erotica do społeczeństwa Zachodu. Brzmi obiecująco/niepokojąco?

Jeśli celem powstania seksrobotów była pomoc użytkownikowi w osiągnięciu orgazmu, bez konieczności obecności drugiego człowieka”, to coraz częściej ów cel przestaje być rozumiany jako zastępstwo pod nieobecność człowieka, a staje się … nowym lepszym nieludzkim kochankiem.

Czy seksrobot zagrozi instytucji małżeństwa?

Jeśli jednak do tego dojdzie, jeśli seksroboty prześcigną człowieka w zdolnościach seksualnych, staną się powszechnie akceptowane jako obiekt seksualny i będą traktowane jako alternatywne źródło zaspokojenia potrzeb fizjologicznych… no właśnie, co wtedy?

Zdaniem Mariny Adshade, autorki najciekawszej pracy w zbiorze, jednym z wariantów, które warto rozważyć będzie nie tyle kres małżeństwa, ale zmiana samej instytucji. Tak jak pigułka antykoncepcyjna uwolniła seks z domeny małżeńskiej, tak seksroboty zwolnią małżeństwo z obowiązku współżycia. Seksmaszyny jako lepsi a zarazem nieludzcy kochankowie nie będą wzbudzali takiej zazdrości, za to odpowiedzą na zróżnicowane apetyty seksualne małżonków, jednocześnie nie zaburzając samego związku. Tradycyjne układy międzyludzkie uwolnią się od najsłabszego ogniwa (zdrady czy różne temperamenty seksualne to najczęstsza przyczyna rozwodów), dzięki czemu być może w konsekwencji w mniejszym stopniu będą na tym czynniku budowały związek. Małżeństwo przestanie być konsekwencją romantycznej miłości, a stanie się bardziej partnersko-biznesowym układem, opartym na trwalszych elementach niż fascynacja erotyczna.

***

Pytań jest więcej, zaś pewnych odpowiedzi brakuje. Niemniej to nie o nie chodzi w książce Danahera i McArthura. Istotne jest uświadomienie, że rozwiązanie problemu lepszej automatyki robotów czy bardziej naturalnych reakcji to tylko czubek góry lodowej. Chodzi raczej o zrozumienie znaczenia i społecznych konsekwencji tych z pozoru czysto praktycznych rozwiązań. Technologia nie jest neutralna etycznie. Nasza kultura i nasze normy znajdują odzwierciedlenie w naszej technologii.

Zanim wypracujemy nowe normy współegzystowania z robotami, czeka nas jeszcze wiele etapów. Jedno jest pewne: Sexbots are coming.

 

Ocena: 7/10

Komentarz

  1. Ludzie mają problem z tym co nowe ponieważ się tego boją. Boją się tego czego nie znają i nie rozumieją. Więc na wszelki wypadek albo lepiej coś takiego zniszczyć albo stworzyć normy prawne które będą zabezpieczały ogół przed tym czego się boi. Szkoda że takie normy wypracowywane są tylko w odniesieniu do seks robotów dwie prowadzona jest dyskusja i zbierane są poglądy na ten temat w społeczeństwie poddawanym ankietom. Nikt nie uzgadnia z żadnym społeczeństwem produkcji robotów służących do zabijania innych ludzi. Chodzi tu nie tylko o drony bojowe. Myślę że cały ten szum wokół konstrukcji prawnych otaczających seks robotykę to jest dokładnie to samo co od lat stosuje z powodzeniem Ordo Juris. Najbardziej skuteczną metodą manipulacji okazała się kontrola najsilniejszego ludzkiego instynktu w jakim jest instynkt przekazania własnych genów w przyszłe pokolenia. Ludzka seksualność wymyka się spod kontroli więc znów podejmowane są próby aby tą kontrolę nad ludźmi odzyskać i sprawować. Zaś małżeństwo to ewolucyjna konsekwencja wynalezienia pługa. Kiedyś go nie było więc może nie być go także w przyszłości. Związki na kocią łapę i tak chcą trwalsze niż niemożliwe do dotrzymania przysięgi bo nie można zakontraktować uczuć na całe życie..

Dodaj komentarz

*

Za dużo tekstu?Więcej obrazków znajdziesz na Facebooku