Karley Sciortino, Slutever. Dispatches from a sexually autonomous woman in a post-shame world, New York 2018.
Znacie ten typ. Każdy z nas wpadł na nią kiedyś na imprezie. Charakterystyczna i bardzo głośna; już chwilę po znalezieniu się w jej orbicie, stajesz się powiernikiem, „kochaniem”, które raczy najbardziej intymnymi szczegółami swojego związku, pożycia czy chorób wenerycznych; nieco małostkowa i narcystyczna, bardziej błyskotliwa niż dialektyczna, ale zabawna i zajmująca, więc nie oponujesz, w końcu mogłeś trafić gorzej.
Tak samo miałam przy pierwszym lekturowym spotkaniu z Karley Sciortino i mówiąc szczerze, całą jej kiczowatą blond powierzchowność, millenialną tożsamość i styl, będący skrzyżowaniem glamour Carrie Bradshaw i obsceniczności Leny Dunham, przyjęłam z dobrodziejstwem inwentarza.
Bo Sciortino wyprzedza wspomniane postaci popkultury o kilka prostych swoją konsekwencją i odwagą. Oczywiście bardzo wiele zawdzięcza „Seksowi w wielkim mieście”, „Dziewczynom” (jak również Sashy Grey, Stoya, Camille Paglia itd.) w przecieraniu dróżek i kolein codziennych seksualnych doświadczeń, niemniej o ile w przypadku Carrie i Leny stawką była miłość, u Karley chodzi o seks. Dużo seksu.
Ja, dziwka
„Slutever” to wyznanie pewnej siebie, samoafirmującej się dziwki. Bo „dziwka/zdzira” to po geju, queer, butch kolejny termin, który powinien zostać subwersywnie odzyskany.
A slut is someone who has no moral obstacle between themselves and their desire to enjoy sex. A slut is a person who has sex with who they want, how they want, and isn’t ashamed about it.
Koniec ze slut shamingiem! Koniec z zabijaniem puszczalskich bohaterek w horrorach w pierwszej kolejności! Koniec z podwójnymi standardami, wiktymizacją kobiet, niesprawiedliwymi stereotypami dotyczącymi inteligencji, motywacji czy samokontroli zdzir.
When a guy wants a lot of sex, it’s because he’s horny and thinks sex is fun, duh. But when a girl wants a lot of sex, it’s like: “Bitch, what’s your childhood trauma?”
W czasach, gdy seks przestał być domeną moralności, pora na uznanie radykalnie aktywnych seksualnie kobiet. A Karley jest niewątpliwie jedną z nich. Przeszła długą drogę zanim uświadomiła sobie, że ta część tożsamości stanowi o jej sile i wyjątkowości, jest przejawem zainteresowania światem i źródłem doświadczeń, które doprowadziły do manifestu dziwki i konstrukcji tożsamości.
Szkoła bzykania
Jeśli przyjmiemy, że uniwersytetem Sciortino byli jej kochankowie i kochanki, to bardzo młodo zdobyła profesurę. I niczym Beatrycze Dantego, zabiera nas w podróż po świecie niebiańsko-piekielnych rozkoszy:
There’ve been a lot of ups and downs. And, like, whips and chains, lies and deceit, love and hate, lust and money. Not to mention bruises, rashes, dungeons, confusion, insecurity, blackouts, crutches, orgies, doctor’s appointments, boys, girls, toys, trauma, hotels, jealousy, addiction, mysterious bloodstains – ya know, the usuals.
Książkę tworzą barwne historie z seksualnego dojrzewania autorki, które stają się przyczynkiem do bardziej uniwersalnej refleksji. Zaczyna się podobnie jak u Carrie Bradshaw – zwykle błahe i głupawe pytanie (Does my face look like the girl from the Ring when I come?) staje się podstawa całego rozdziału, zwieńczonego błyskotliwą pointą. Np. wzmianka o wielomiesięcznym pettingu z niepełnosprawnym chłopakiem, który obawiał się iść na całość, prowadzi do pytania o to, co spełnia definicję seksu. Czy fellatio to seks? Czy seks to tylko penetracja penisem? Czy inne formy – również pozacielesne – nakierowane na uzyskanie rozkoszy się liczą? Dlaczego stosunek waginalny przy całej różnorodności doświadczeń wciąż jest dominującym paradygmatem osiągania rozkoszy? I prowadzi ją do wniosków, które poszerzają nie tylko spektrum seksu, ale szerszej kulturowo-społecznej ramy.
In my opinion, penetration is a grossly overused resource. So often, in straight sex, we stick to the most conventional itinerary: First some kissing, then groping and hand stuff, then the girl gives a BJ, maybe the guy gives some head, which all leads up to the main event – being pounded until the dick is satisfied. How boring.
To właśnie u Sciortino jest godne podziwu. Otwartość na nowe doświadczenia, ciekawość innego, prowadzi ją do spostrzeżeń, które finalnie wzbogacają i poszerzają obraz ludzkiej seksualności. Zamiast bezmyślnej rypanki, mamy więc obserwację uczestniczącą łóżkowej socjolożki. Zamiast znieczulenia liczbą, uwrażliwienie na różnorodność i wzbogacenie repertuaru. Sciortino wierzy, że każde doświadczenie nas czegoś uczy, każde pragnienie może znaleźć swoją bezpieczną realizację, a każda potwora znajdzie swojego amatora.
In BDSM world, one person’s nightmare is another person’s mental masturbation reel.
Jaka jest Twoja opinia na temat wytrysku na twarz?
Karley jest narcystyczna, niemniej również na tyle pewna siebie, że nie cenzuruje doświadczeń trudnych czy kłopotliwych. Wobec powszechnego kultu młodości i atrakcyjności, orzeźwiające są zwłaszcza momenty słabości czy zwyczajności, które pozwalają spuścić nieco powietrza z balona seksualnej maestrii. Jak np. opis pierwszego razu, który w przeciwieństwie do narracji z Bravo nie był niczym wyjątkowym:
It just kind of … was. But I wasn’t bothered about the whole pleasure aspect of sex at this point. It’s sort of like when you first start drinking alcohol – you’re not concerned with the taste or quality, or any of the subtle or ostensibly sophisticated pleasures of drinking. You’re just trying to get fucked. Well, that’s how I felt about sex.
Jeszcze mocniejsze wrażenie robi sposób, w jaki Karley dotyka tematów społecznie nieakceptowanych nawet w liberalnym mainstreamie, np. płatnego seksu czy sportów wodnych. Próbuje, testuje, jedne podobają jej się mniej (sikanie na twarz), inne bardziej (płatny seks). Niemniej z żadnymi nie ma problemu. Zapytana o opinię na temat wytrysku na twarz, odpowiada:
I had “no thoughts” on the issue. To me, asking, “What are your views on facials?” felt equivalent to asking “What are your views on bicycles?” They are both just things that exist in the world – you may like them; you may not like them; they might be particularly useful in certain situations, but ultimately neither of them warrants a political stance.
Zajebiste. Nie mam pytań. Ale …
Nie chodzi o amoralność Karley. O jej obsceniczność czy stylistyczną prowokację, ale o pewną redukcję, jakiej nieświadomie dokonuje. Bowiem takim zgrabnym tekstem, wkłada knebel osobom, które jednak przywiązują większą wagę do wytrysku na twarz. Które – używając metafory – wcale nie muszą być zacofane czy bojaźliwe, ale mogą mieć bardziej złożone zdanie na rowery, ścieżki rowerowe i związane z nimi polityki miejskie itp. Co z tego, skoro siła pointy praktycznie miażdży zdanie innych. W publicystyce Sciortino ten estetyczny paradygmat wielokrotnie dominuje nad etycznym. I tu właśnie zaczynają się schody.
Chwała dziwkom!
Sciortino – utożsamiając się z terminem „dziwka” – staje w obronie konsensualnej prostytucji. Sprzeciwia się hierarchizacji, która panuje w zawodzie. Najniższe szczeble drabiny Marii Magdaleny stanowią dziewczyny pracujące na ulicy, najwyższe zaś atrakcyjne i bogate sugar babbies, które przez portale w stylu SeekeingArranegement.com szukają tatuśków, chętnych opłacić im kredyt studencki czy czynsz. Autorka słusznie zauważa, że niezależnie od kanału, są to wszystko formy prostytucji, apeluje o większą solidarność i domaga się depenalizacji fachu. W przeciwieństwie do wielu znawców tematu, sama jest również praktykiem.
To me, the most interesting stimulus of sugar culture (as well as other forms of consensual sex work) is the radical sexual freedom of today’s young women, who fucks who she wants, and might as well get paid for it, too.
Poniekąd zarabia również pracą publicystyczną (I’m a writer: I’ll do pretty much anything for an anegdote).
Happy end?
Nie tylko bajki o księżniczkach, ale również te o kurwach mają swój morał. Długa i wyboista droga doprowadziła Karley do wniosku, że najważniejszą rzeczą jest zaakceptować siebie taką, jaką się jest, czyli jako dziwkę. Wtedy nastąpią napisy końcowe i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.
Zastanawiam się jednak, czy bajka o dziwce nie jest w pewnym sensie kapitalistyczną wersją klasycznej bajki o księżniczce? Tyle że zamiast cnotliwej królewny czekającej na księcia, mamy tu puszczalską dzieweczkę, która dzięki hojnym królewiczom, osiąga radość, zamożność i spełnienie, a zamiast miłości na całe życie – ekstatyczny seks.
Problem polega na tym, że tak jak nie każda dziewczynka może być księżniczką, nie każda może by nowojorską ekskluzywną dziwką. W niektórych krajach za styl życia Karley czeka ukamieniowanie, w innych – skrajna bieda i/lub przemoc, w zdecydowanej większości – takiego wyboru po prostu nie ma. Bycie świadomą i zamożną dziwką, która bez niczyjego pośrednictwa czerpie profity z takiego stylu życia, jest przywilejem, który dotyczy niezwykle wąskiej grupy kobiet. I czytana w tym wąskim kontekście Karley jest zabawna i przekonująca. Gdy jednak uciśniony i wzburzony lud wykluczonych tego świata dotrze pod apartament Sciortino na Manhatanie, co im zaproponuje? Extasy?
Maria Antonina seksualności
Inne pytanie: czy pojedyncza Karley Sciortino, oderwana od realiów społeczno-politycznych, traktowana jako niezależny fenomen, wnosi coś nowego do debaty o seksualności, prawach kobiet, mniejszości seksualnych czy w ogóle człowieka? Obawiam się, że niewiele.
Postulaty konsensualności seksu, performatywności płci, wyjścia poza heteronormatywność czy falllocentryzm, otwarcia się na inne niż genitalne formy seksualności, itp. znane są nie od dziś. Przyjemnie jest oczywiście przeczytać, że niegdysiejsze teorie stały się dziś ciałem. Niemniej – z czego sama narratorka nie zdaje sobie sprawy – nie mogą one być stosowane bez szerszego politycznego działania.
To tak jak sugerować niepełnosprawnym alternatywne seksualne życie w świecie wirtualnym, nie dostrzegając, że dobra cyfrowe są w zasięgu zaledwie 53% ludzkości. Albo domagać się akceptacji dla modelu finansowania młodych dziewcząt przez bogatych sponsorów (sugar babbies – sugar daddies), nie zauważając patriarchalnego systemu, który ten model stworzył. Albo sugerować ofiarom przemocy seksualnej, zostanie predatorkami (sic!).
I choć Sciortino domaga się równości seksualnej dla kobiet i mężczyzn, proponuje nieheteronormatywne rodzaje seksualności, znacznie poszerzając rozumienie samego seksu, jej postulaty nie należą do radykalnych. Powiedziałabym nawet, że są skromne.
Cała para w gwizdek
Dlatego przy całej mojej szczerej sympatii do autorki „Slutever” i wdzięczności za przyjemnie spędzony czas, uważam że manifest dziwki powinien zostać tam, gdzie jego miejsce. W programach Vice’a, kolumnie Vogue’a, blogu o seksie, i imprezowych small talkach. Naprawdę na imprezach nie brakuje nudziarzy i można było trafić znacznie gorzej.
Ocena: 7/10