Nimfomania czyli traktat o szale macicznym

 

M.-D.-T. De Bienville, Nimfomania czyli traktat o szale macicznym, Słowo/obraz terytoria, przeł. Tomasz Stróżyński, Gdańsk 2015.

W „Narodzinach bogów” Hezjoda, tekście pochodzącym z VIII wieku p.n.e., pojawia się fragment, który ukazuje pochodzenie jednego z najstarszych mitów o seksualności – mitu nieposkromionej rozkoszy kobiet:

Powiadają, że Tejrezjasz zobaczył dwa węże parzące się na wzgórzach Kiteronu. Gdy zabił samicę, przemienił się w kobietę, natomiast gdy zabił samca, na powrót stał się mężczyzną. Zeus i Hera zdecydowali, że to właśnie Tejrezjasz rozstrzygnie, kto odczuwa większą przyjemność podczas stosunku: kobieta czy mężczyzna. On odrzekł: „Mężczyzna odczuwa jedynie jedną dziesiątą rozkoszy; lecz kobiece zmysły odczuwają wszystkie dziesięć części”. Hera wpadła we wściekłość i oślepiła go, ale Zeus obdarzył go darem jasnowidzenia[1].

 

Wściekłość Hery dziś może się wydawać niezrozumiała, niemniej starożytni to samokontroli przypisywali źródło siły i władzy, a tym samym przesądzali o przewadze mężczyzny nad kobietą. Kto mógł zachować kontrolę, ten mógł rządzić. Do tego mitu odwołuje się De Bienville, autor książeczki pod skromnym tytułem: „Nimfomania czyli traktat o szale macicznym, w którym objaśnia się, również klarownie jak metodycznie, początki i postępy tej okrutnej choroby tudzież omawia się rozmaite jej przyczyny; następnie zaleca się sposoby postępowania oraz najbardziej wypróbowane w jej leczeniu specyfiki„. Dwadzieścia sześć wieków po Hezjodzie francuski lekarz, korzystając z mniej organoleptycznej metodologii, udowadnia to samo: „narządy u kobiet podlegają o wiele silniejszym oddziaływaniom i że w konsekwencji muszą zapalać się o wiele łatwiej niż w mężczyznach”. Dwadzieścia sześć wieków przekonania o tym, że kobieta doznaje większej rozkoszy! I może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie wniosek, jaki z tego wyciągano.

Z pozoru niewinne naukowe dziełko dotyczące rozpoznawania i leczenia nimfomanii u kobiet (dziś zaburzenia seksualnego określanego mianem hiperseksualizmu, występującego u obu płci), pełne jest ideologicznych mitów, uprzedzeń i błędów logicznych. I właśnie dlatego – a nie dla recept z suszonego piołunu – warto je dziś przeczytać. Trzy podstawowe błędy logiczne:

– generalizacja jakoby wszystkie kobiety były podatne:

W pierwszym rozdziale dowiodę słabości płci żeńskiej, spowodowanej jej budową organiczną

– konieczność wyjątkowej opieki nad kobietami, specjalnej ochrony nad ich czcią, zapobiegania ich zgorszeniu, od którego wolni są mężczyźni;

– niebezpieczeństwo dla mężczyzn, wciąż realne w kilka wieków po procesach czarownic:

Staje im przed oczami piękny młodzieniec, co ja mówię? – jakikolwiek mężczyzna, albowiem w kłębach płomieni, które tworzą ich atmosferę, ogniste strzały wypuszczane z ich oczu mogą okryć taką osobę blaskiem, jakkolwiek byłaby szpetna, a nawet przemienić Wulkana w Adonisa; ów mężczyzna zatem , jakikolwiek by był, staje się natychmiast przedmiotem ich pożądania.

Wielu dżentelmenów z sąsiedztwa ledwie obroniło się przed jej napadami szału; dwoje służących z jej domu nie zawsze miało dość siły, lub może dość czujności, by ją powstrzymać.

Paradoksalnie ta słabowita kobieta, która powinna unikać wszelkich afrodyzjaków, może stać się zagrożeniem dla mężczyzn. Co więcej jej „szał” może rozbudzić nie tylko frywolna służąca, obsceniczne lektury czy anatomia, ale również „mężczyzna zimny, mało wrażliwy na zmysłowe delicje”. Z mitu nieposkromionej rozkoszy kobiet wyrasta inny popularny mit – zaspokojenia seksualnego jako podstawy wierności. A z naukowego traktatu wyłaniają się lęki i uprzedzenia, którym kiedyś przypisywano racje naukowe, i od których – nawet pomimo kompromitacji ich podstaw – trudno wciąż się całkowicie uwolnić.

I choć nimfomania przedstawiana jest z największą emfazą jako: „zgubna rzecz”, „najhaniebniejsze najbardziej występne pożądanie”, „pierwszy krok w labiryncie okropności”, „szalona pożądliwość weneryczna”, to jednocześnie autor studzi ambicje lekarzy, którzy sięgają po drastyczne kuracje w rodzaju upuszczania krwi.

 

Ocena: 6/10

 

[1] Cyt. za: Linda Williams, Hard core, s. 167.

Dodaj komentarz

*

Za dużo tekstu?Więcej obrazków znajdziesz na Facebooku